W pierwszej połowie roku Morski Instytut Rybacki prowadził badania, które miały oszacować ilości dorsza w Bałtyku. Naukowcy pływali z załogami czterech kutrów. Mierzyli i ważyli wszystko, co udało się złapać rybakom.
- Wyniki nas zaskoczyły, bo świadczą o tym, że dorsza w Bałtyku jest więcej niż twierdzi Unia Europejska - mówi Zbigniew Karnicki z MIR-u, który nadzorował badania. Jego zdaniem, już w tej chwili można podnieść kwoty połowowe o 25 proc. - Jednak unijny długoletni plan odbudowy zasobów dorsza na Bałtyku pozwala rocznie podnosić limity tylko o 15 proc.
Decyzja ma zapaść pod koniec października na posiedzeniu Rady Ministrów.
Europoseł Zdzisław Chmielewski, członek komisji ds. rybołówstwa: - Czekam na wyniki tych badań, żeby zacząć działać w Brukseli. Uważam, że nasi naukowcy mają rację. Potwierdza to przygotowany przez Radę Europejską plan ochrony dorsza, który we wrześniu będzie głosowany na komisji rybołówstwa. Jest tam stwierdzenie, że prawdopodobnie dorsza jest w Bałtyku więcej. Niestety, nie idą za tym żadne skutki legislacyjne w dalszej części dokumentu.
Co na to rząd? Nic, bo urzędnicy czekają na oficjalne wyniki badań, które przedstawione mają być do końca roku. - Dla oszacowania zasobów konieczne są dane z całego Bałtyku. Niemniej jednak informacje zebrane w trakcie tego projektu potwierdzają opinię Międzynarodowej Rady Badań Morza o wyraźnej poprawie stada wschodniego dorsza - mówi Dariusz Mamiński z biura prasowego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które zajmuje się rybołówstwem.
Na pytanie, czy ministerstwo zwiększy limity, biuro prasowe obiecało odpowiedzieć w poniedziałek.
Póki co, polski rząd jest bardziej restrykcyjny w stosunku do rybaków niż reszta Unii. Od końca czerwca do końca września Ministerstwo Rolnictwa wprowadziło całkowity zakaz połowu dorszy na Bałtyku. Najdotkliwiej odczuły to małe jednostki. W krajach "starej" Unii limity połowowe nie dotyczą małych łodzi: do 8 m długości.
Większość polskich małych łodzi nie wyłowiła swoich limitów, a mimo to mają zakaz połowów. - Mam 20 ton limitu, złapałem tylko siedem. Zapłaciłem za możliwość połowu, ale rząd mi tego zabrania. W październiku córka idzie na studia, a ja nie mam dla niej pieniędzy. Nie wiem, czy mam szukać nowej pracy - denerwuje się Witold Iwan z Kołobrzegu, rybak z 22-letnim stażem. - Dorsze przełowiły duże jednostki, a my - właściciele małych - na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej musimy ponosić tego konsekwencje.
9168091
1