Podczas spotkania zorganizowanego przez AgroBiznesKlub i Krajową Izbę Gospodarczą w Warszawie w dniu 18.03.2003 r. podsekretarz stanu w MRiRW Jerzy Plewa oraz prof. dr hab. Małgorzata Duczkowska-Piasecka podsumowali negocjacje Polski z UE. Zwrócili też uwagę na to, że Polskę czeka ogrom pracy aby wypełnić wszystkie zobowiązania i dostosować się do norm unijnych.
Pierwszy głos zabrał podsekretarz stanu w MRiRW, członek zespołu negocjacyjnego odpowiedzialny za rolnictwo Jerzy Plewa. Wyjaśnił, że wyniki negocjacji zależały od czynników obiektywnych , stanu danego sektora i jakie w tej sprawie miały stanowiska kraje członkowskie. Na proponowane przez Polskę warunki, które zostały zapisane w traktacie, musiały się zgodzić rządy tych państw.
Podkreślił, że na przebieg negocjacji miały też wpływ pewne stereotypy i mity o polskim rolnictwie. Dlatego obraz naszego rolnictwa w wielu krajach unijnych jest wypaczony. Świadczą o tym informacje prasowe w tych krajach dotyczące zacofania polskiego rolnictwa, co nie jest zawsze zgodne z prawdą. Wypowiedzi te wpływały na klimat negocjacji. Ostatecznie wyniki negocjacji zostały zatwierdzone, jak wiadomo, w Kopenhadze.
Przypominał, że od początku było wiadomo, iż 2 kwestie podczas negocjacji będą bardzo sporne – dopłaty bezpośrednie i limity produkcji. Jeśli chodzi o dopłaty bezpośrednie to Unia na początku nie chciała krajom kandydującym im przyznać, bo one są przyznawane po to by zrównoważyć obniżkę dochodów wynikającą z obniżki cen. Decydująca faza negocjacji przypadła na okres pomiędzy wrześniem a grudniem ubiegłego roku. Podkreślił to, bo czynnik czasu miał duże znaczenie. Taktyka po stronie naszych partnerów zmierzała to tego żeby pewne kwestie zostawić na sam koniec negocjacji. Jeśli chodzi o kandydatów to nie było ustalania wspólnego stanowisk kandydatów do UE. Wręcz odmiennie, kandydaci byli oceniani na podstawie własnych dokonań. Jednak w kwestiach zasadniczych wszyscy domagali się dopłat bezpośrednich i jak najwyższych limitów.
Efekt negocjacyjny to limity i dopłaty. Dnia 01.05.04 r. zmieni się diametralnie sytuacja sektora rolno-spożywczego – mówił. Wstępujemy do jednolitego rynku i takim zasadom będziemy poddawani. Czyli zostaną usunięte bariery celne na artykuły rolne (cła i subsydia eksportowe), nie będzie też cen wejścia i cen minimalnych, które unia stosuje na niektóre owoce i warzywa. Polska przyjmie zewnętrzną taryfę UE. Nasz taryfa celna na rolne surowce nieprzetworzone jest zbliżona do unijnej. Inaczej ma się sytuacja z przetworzonymi surowcami. Polski rynek surowców przetworzonych jest bardziej chroniony niż unijny, np. wyroby spirytusowe czy cukiernicze. Mamy możliwość monitoringu przepływu artykułów rolno-spożywczych – jako jedyni z krajów członkowskich. Inne kraje mają klauzule ochronna ogólną, tzn. na wniosek danego kraju, UE stosuje procedury ochronne. Jednolity rynek to również jednolite zasady interwencji na rynku. Interwencja to środki z budżety UE, jednak aby ją otrzymać musimy spełnić wymogi unijne.
Po przystąpieniu Polski sprawa dopłat bezpośrednich zostanie uregulowana rozporządzeniem unijnym. Dopiero w połowie kwietnia zostanie wyłoniona komisja w UE, która będzie się zajmować systemem dopłat dla krajów kandydujących. Rozporządzenia możemy się spodziewać w czerwcu.
Poziom płatności bezpośrednich wzrastał w miarę negocjacji. Możliwość uzupełnienia dodatkowych dopłat z budżetu krajowego powoduje, że gdyby przyjąć dopłaty tylko do użytków rolnych, to pewne działy produkcji niedodowane w Unii, u nas byłyby dotowane. Dotyczy to głównie produkcji buraków cukrowych, warzyw. W systemie uproszczonym te dopłaty będą naliczane do hektara użytków rolnych. Dopłaty bezpośrednie będą dotyczyły wszystkich działów rolnych również ziemniaków, buraków itp. Natomiast dopłaty uzupełniające nie obejmą już tych działów a rozłożą się na 2 działy sektora produkcji roślinnej i zwierzęcej. Pozwoli to dobrze wspierać gospodarstwa . Średnio w przeciągu pierwszych 3 lat te dopłaty będą wynosiły około 200 zł za hektar. Dopłaty to produkcji, zwierzęcej (łącznie) to 400 zł a roślinnej około 500 zł. Są to wielkości przybliżone i będą ulegały dalszej zmianom – zaznaczył Plewa.
Podczas negocjacji bardzo trudno było przekonać drugą stronę do zwiększenia limitów. I tak na dzień dzisiejszy specjalna premia wołowa wynosi 920 000 sztuk, ubojowa 839 000 ubojowa dla bydła dorosłego 1 mln 815 325 000 dla krów mamek.
Bardzo ważną barierą jest również dostęp do sieci dystrybucji. Mamy produkty konkurencyjne i nie możemy przekroczyć tej bariery, taki sam problem maja również niektórzy rolnicy unijni. Odrębną sprawą jest wypromowanie produktu lokalnego i jego ochrony ze względu na sposób wytwarzania. Takie działania ochronne można wprowadzić na wniosek producenta. Niestety taki problem poruszyli przed akcesją tylko nieliczne grupy producenckie jak producenci oscypka. Jest to problem którego – zdaniem ministra – producenci nie dostrzegają. Nie ma odpowiednio zorganizowanych producentów, którzy chcieliby chronić te produkty.
Następnie poruszył kwestię własności gruntu przy otrzymywaniu dopłat bezpośrednich. W przypadku dopłat bezpośrednich nie ma wymogu, że dopłaty mają otrzymywać tylko właściciele gruntu – jeśli nie użytkuje gruntu to nie otrzymuje dopłaty. Otrzyma ją za to dzierżawca. Nie ma obowiązku przy składaniu wniosku o dopłaty pokazywania zaświadczenia o własności gruntu. Podaje się tylko numery ewidencyjne i działki rolne. Ma to zapobiec podwójnej wypłacie dopłat – właścicielowi i dzierżawcy za ta sama działki rolne. Jeśli się okaże, że 2 użytkowników rolnych złożyło wnioski, system ewidencji blokuje dopłaty. Jednak dla II filaru jakim jest Program Rozwoju Obszarów Wiejskich jest wymagana prawo własności gruntu, np. programy rolno-środowiskowe, zalesianie gruntów. Jeżeli ktoś chce przez 20 lat pobierać opłaty pielęgnacyjną musi wykazać prawo do gruntu (lub umowę dzierżawną na 20 lat). Dlatego lepiej zaktualizować dokumenty, gdyż nieraz okazuje się ,że właścicielem jest jedna i ta sama osoba przez 120 lat.
Zwrócił też uwagę, na powód niewykorzystywania przez Rolników Sapardu. Najpierw trzeba zrealizować inwestycję żeby później uzyskać grant. Gdyby był tani kredyt to rolnicy może wykorzystaliby ta szansę. Jednak nie można łączyć kredytu preferencyjnego z grantem i to jest jedna z barier. Stąd te dążenia, aby na wieś wpłynęło więcej środków gdyż wtedy rolnicy będą mieć więcej funduszy na realizacje inwestycji.
Zapytany o kwestie informacyjną na temat UE powiedział: sytuacja administracji rolnej jest inna niż się wydaje, nie ma sztabu ludzi, którzy mogą indywidualnie każdego rolnika poinformować gdyż mają jeszcze inną pracę do wykonania. W resorcie rolnictwa jest taka sama liczba ludzi zatrudnionych a zadań przybywa. W małych gminach często brakuje pracy u podstaw stąd duży nacisk na ODR-y, izby rolnicze i samorządy. Dlatego bardzo ważne są szkolenia, aby ta wiedza poszła dalej.
Spytany jak wygląda kwestia zadłużenia rolników unijnych stwierdził iż jest wyższe niż polskich. Biorą więcej kredytów i przez długi okres ich nie spłacają. Natomiast nasi rolnicy spłacają regularnie zobowiązania, ale przez to ograniczają inwestycje. Mają przykre doświadczenia z przeszłości kiedy to warunki kredytów były zmieniane w ciągu roku.
Poruszył również problem utylizacji. Jest to problem głównie finansowy dla rolników – koszt rzędu 500-800 zł jest zbyt duży dla budżetu rolnika. Dlatego miały się odbyć przetargi dla zakładów utylizacyjnych, aby uzyskały dotacje budżetowe – jednak sprawa ta się opóźnia.
Następnie głos zabrała pani prof. dr hab. Małgorzata Duczkowska-Piasecka. Zwracała głownie uwagę na konieczność przestrzegania prawa unijnego. Podczas negocjacji zobowiązaliśmy się do przyjęcia prawa UE, to długotrwały proces polityczny poparty realiami – mówiła. Z tego wynikają obowiązki a nie tylko prawa. Już 1993 r. Polska wiedziała jakie prawo musi przyjąć a do dzisiaj w wielu dziedzinach nie jesteśmy gotowi. Jest to priorytet, który należy wykonać. Musimy wywiązać się z IACS i ewidencji gruntu. Skrytykowała byłego prezesa ARiMR za wprowadzanie w błąd rolników odnośnie prawa własności ziemi podczas ubiegania się o dopłaty bezpośrednie (jakoby w UE nie jest wymagane takie prawo), ale przecież to właściciel musi się zrzec dopłat na rzecz dzierżawcy, aby on je mógł uzyskać.
Polska musi się dostosować do norm praw unijnego – przekonywała pani Małgorzata Duczkowska-Piasecka. Sugerowaliśmy potrzebę zmianę pewnej części interwencji na granty podporządkowane wykorzystaniu pieniędzy na takich zasadach jak to jest w UE, aby pozwolić małym przedsiębiorcom przystosować się do norm. Spodziewaliśmy się rządowych programów, ale ich nie ma. Przedsiębiorstwa te zostały pozostawione same sobie i same sobie radzą. Ustawa o ustroju rolnym nie jest zgodna z prawem unijnym, nigdzie nie ma limitów powierzchni gospodarstwa - to nie wpływa na jakość produkcji z skazuje całe obszaru Polski na biedę. Od osobistych decyzji urzędników na regionalnych szczeblach zalezą decyzje co je złem
Brak włączenia gospodarstw rolnych do obiegu życia gospodarczego, na zasadach obowiązujących w innych sektorach gospodarczych w Polsce. Przyczynia się to do obrazu zacofanego rolnictwa. Nie ma ewidencji liczby gospodarstw i ich wyników. Niejednokrotnie są one porównywalne do unijnych i moglibyśmy wtedy podczas negocjacji rządach innych wielkości referencyjne.
Zwróciła uwagę, że polityka rolna jest źle prowadzona. Od 13 lat nic się nie zmieniło, pieniądze są przeznaczone na doraźne pomoc, bez długofalowej koncepcji. Na koniec dodało, że w niektórych landach w Niemczech zlikwidowano ministerstwo rolnictwa jako niepotrzebne, gdyż uznano, że jego obowiązki może przejąć inne resorty.
Spotkanie zakończyło się długotrwałą i ożywioną dyskusją, w której udział wzięły osoby zgromadzone na sali. Na zakończenie spotkanie prezes AgroBiznesKlubu pan Zbigniew Grycan podziękował wszystkim za liczne przybycie.