Po wstąpieniu do UE polscy rolnicy skorzystali bardziej niż rolnicy naszych sąsiadów. Najlepiej też potrafią korzystać z unijnej pomocy.
Zaskakująco szybko zwiększył się polski eksport rolny nie tylko na rynki starej Unii, gdzie jest on atrakcyjny cenowo, ale i na Węgry, Słowację i do Czech. - Jesteśmy w gronie krajów, które z importerów netto produktów rolnych stały się eksporterami netto. Wysoki eksport utrzymuje się, ujemny bilans mamy tylko w handlu wieprzowiną -mówi Wiesław Zapędowski, wiceminister rolnictwa.
Wszystkie prognozy dotyczące eksportu mówią o dalszym jego wzroście. Najbardziej zwiększyła się w Polsce opłacalność rolnictwa - o 8,2 procent. Na Węgrzech spadła aż o 14 procent. Mozolnie poprawiają swoją sytuację finansową rolnicy litewscy i czescy. Słowacy chwilami byli tak zdesperowani, że wyrzucali na drogi importowane z Polski warzywa i owoce.
Niewykluczone, że silną stroną polskiego rolnictwa jest również to, iż mimo istnienia przed rokiem 1990 wielkich państwowych gospodarstw, mocna była własność prywatna. W Czechach, na Węgrzech i na Słowacji przekształcenia w rolnictwie po zmianie ustroju musiały być o wiele głębsze niż w naszym kraju. Gospodarstwa prywatne były w tych krajach zbyt małe, aby szybko sprostać zmianom popytu.
Z ocen Komisji Europejskiej wynika, że do 2011 roku dzięki mechanizmom wspólnej polityki rolnej średnio dochody rolników w10 nowych państwach wzrosną o 126 proc. Najwięcej mają zyskać Polacy.
Laszlo Vojda, dyrektor Biura Integracji Europejskiej w węgierskim Ministerstwie Rolnictwa, ze smutkiem przyznaje, że żadna z dziedzin gospodarki w jego kraju nie skorzystała na wejściu do UE. -Narzekają wszyscy - mówi "Rz" Laszlo Vojda. W tym kraju po akcesji import żywności wzrósł o 30 procent, a eksport tylko o 7 procent.