Rząd nie ma na razie planu awaryjnego na wypadek, gdyby opóźniło się członkostwo Polski w Unii Europejskiej lub gdyby w ogóle nie doszło do skutku powiedziała w środę w Brukseli minister ds. europejskich Danuta Huebner.
Według niej, gdyby taki plan miał powstać, musiałby zakładać spowolnienie lub wręcz zaniechanie budowy autostrad, modernizacji, wsparcia rolnictwa. Doszłoby wówczas do spowolnienia rozwoju Polski i/lub jej większego zadłużenia.
Pani minister podkreśla także, iż rząd robi wszystko, żeby projekty przebiegały zgodnie z planem, czyli żeby zakończyć negocjacje do grudniowego szczytu w Kopenhadze i zdążyć z ratyfikacją przed 1 stycznia 2004 roku.
Zapytana o to, czy rząd zamierza przygotować tzw. "plan B" odpowiedziała – Taki plan powstanie w jakimś momencie na wypadek, gdyby się opóźniło członkostwo. Na razie rząd nie rozważa takiej ewentualności.
Huebner powiedziała także, że – Trzeba dołożyć wszelkich starań, żeby plan przystąpienia do Unii wyszedł, bo jest on najkorzystniejszy ze wszystkich możliwych rozwiązań, jakie są Polsce dostępne. Zwróciła też uwagę na to, że – Nie jest dla nas obojętne, czy to członkostwo nastąpi pół roku wcześniej czy później, dlatego że nawet uwzględniając naszą składkę członkowską, możliwość rozpoczęcia wszystkich procesów związanych z członkostwem przyniesie wcześniej rezultaty, a my nie mamy czasu, bo musimy ponadganiać dziesiątki lat zastoju.
Przyznała również, że z końcem 2003 roku wygasa układ o stowarzyszeniu z Unią i w wypadku zwłoki z przystąpieniem do Unii być może będzie potrzeba, by negocjować inny system powiązań.