Już tylko Polska mówiła wczoraj w Brukseli o systemie głosowania z Nicei. Nie udało się nam również zebrać poparcia większości dla wpisania do preambuły odniesienia do "tradycji chrześcijańskich".
- Pewnych granic nie powinniśmy przekroczyć, bo za nimi zaczyna się oportunizm - mówił szef polskiej dyplomacji Włodzimierz Cimoszewicz, odnosząc się do granicy polskich ustępstw. Choć wczorajsze spotkanie szefów MSZ Unii w Brukseli pokazało, że jest nadal możliwość osiągnięcia kompromisu na szczycie 17-18 czerwca w Brukseli, to min. Cimoszewicz wyraźnie zaznaczył, że "kompromisu nie ma na stole i nie powinno być co do tego złudzeń".
Wszyscy ministrowie poza polskim opowiedzieli się za nową filozofią głosowania (podziału władzy) w Unii na podstawie zaproponowanej przez Konwent tzw. podwójnej większości - państw i odsetka ludności. Hiszpan Miguel Moratinos zażądał podniesienia poprzeczki demograficznej, by decyzje zapadały, gdy "za" jest ponad połowa państw reprezentujących dwie trzecie ludności UE. Inni uważali, że lepsza jest propozycja Konwentu - 50 proc. państw i 60 proc. ludności albo jakaś inna pośrednia. Tylko polski minister mówił, że polska zgoda Warszawy z marca br. na szukanie kompromisu w sprawie głosowania nie oznaczała akceptacji argumentów o odejściu od traktatu z Nicei. - Można zasadnie bronić tezy, że łatwiej jest liczyć głosy niż zmieniającą się liczbę ludności - mówił szef MSZ. Dodał jednak, że nie będzie blokować przyjęcia takiego sposobu głosowania, jak chce większość. Podniesienie poprzeczki ludności uznał jednak za niewystarczające, gdyż nowy system musi być "ekwiwalentem Nicei", a nie tamten podział władzy zastąpić.
Małe kraje i Hiszpania, a według Cimoszewicza "z polskim zrozumieniem" chcą, by doszło też na ich korzyść do zmiany podziału miejsc w Parlamencie Europejskim. Musiałoby się to odbyć kosztem Niemiec, bo ogólna liczba 736 eurodeputowanych ma pozostać bez zmian.
Wobec braku poparcia większości dla odniesienia do tradycji chrześcijańskiej
w preambule (chce tego poza Polską najwyżej siedem państw) minister Cimoszewicz
widzi trzy opcje:
• zachować propozycję Konwentu z odniesieniem do
dziedzictwa religijnego Europy;
• dążyć nadal do uzupełnienia tekstu;
•
w ogóle zrezygnować z preambuły.
Jego wypowiedź można interpretować jako otwarte pytanie: czy warto poświęcić preambułę, gdy na zmianę tekstu nie ma praktycznie szans. Watykan ostatnio nie poparł polskiej idei dodania do konstytucji oddzielnej deklaracji z odniesieniem do chrześcijaństwa, żądając twardo zmian w preambule.
Dyskusja o konstytucji będzie kontynuowana, ale do kolejnego spotkania ministrów dojść może dopiero 14 czerwca, tuż przed szczytem UE.