Po interwencji "Gazety" Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa przyznała się, że wprowadziła w błąd krakowskiego rolnika, któremu wcześniej odmówiła prawa do unijnej dotacji. Rolnik jednak nic z tego nie ma, bo z powodu długiego terminu rozpatrywania jego skargi przez urzędników, minął już termin składania wniosków.
Sprawę Pawła Zyska śledzimy od pół roku. Mieszkaniec Krakowa pod Zawierciem założył plantację wierzby wiciowej i zgodnie z europejskimi przepisami stara się o unijną dotację. Bezskutecznie, bo polscy urzędnicy ciągle zmieniają zdanie na jego temat.
Łatwy start
Paweł Zysk wniosek w ramach unijnego programu "Ułatwianie startu młodym rolnikom" złożył we wrześniu 2004 r. w regionalnym oddziale Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Częstochowie.
- Urzędnicy poinformowali mnie, że dokumentacja jest kompletna i umowa ze mną zostanie podpisana z chwilą wejścia w życie odpowiedniego rozporządzenia - mówi Zysk.
Z takim przeświadczeniem mieszkaniec Krakowa wydzierżawił pod Zawierciem 5,6 ha ziemi na plantację wierzby wiciowej. Według przepisów opublikowanych wtedy na stronie internetowej Ministerstwa Rolnictwa taka powierzchnia wystarczyła, żeby Paweł Zysk otrzymał 50 tys. zł pomocy finansowej.
18 listopada 2004 r. urzędnicy agencji kazali mieszkańcowi Krakowa w ciągu dwóch tygodni kupić lub wydzierżawić kolejne 4 ha ziemi pod rygorem odrzucenia wniosku o unijną pomoc.
- Przeprowadzenie takiej transakcji w ciągu dwóch tygodni jest praktycznie niemożliwe - mówi Paweł Zysk.
Kiedy na początku grudnia "Gazeta" zadzwoniła w tej sprawie do ARiMR, znów urzędnicy zmienili zdanie. Twierdzili, że otrzymali z centrali najnowszą interpretację. Wystarczy, jak rolnik zadeklaruje w biznesplanie, że dokona takiej transakcji w ciągu najbliższych pięciu lat.
Paweł Zysk ucieszył się, kiedy okazało się, że to on miał rację, a nie urzędnicy ARiMR. Przedwcześnie.