Analitycy amerykańskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers uważają, że wynik wyborów samorządowych w Polsce wskazuje na to, iż zapowiedziane na maj 2003 roku unijne referendum będzie dla rządu trudne, a nawet może zostać przegrane.
Analitycy Lehman Brothers wskazują na dwa powody swojej prognozy: dobre wyniki eurosceptyków i niską frekwencję. Poparcie dla prounijnych partii SLD i PO okazało się niższe od oczekiwań, a poparcie uzyskane przez eurosceptyczne partie PSL i LPR wyższe od zakładanego. Drugim powodem do obaw jest niska frekwencja, która tylko nieznacznie przekroczyła 30 proc. ogółu uprawnionych do głosowania. Unijne referendum, by było ważne, wymaga co najmniej 50-procentowej frekwencji.
Ponieważ sondaże opinii wskazują na to, że 63 proc. wyborców popiera wejście Polski do UE, najlepszą strategią z punktu widzenia eurosceptyków byłoby skłonienie swoich zwolenników do pozostania w domach w nadziei, że dzięki temu frekwencja będzie poniżej progu 50 proc., a tym samym wynik nie będzie miał mocy prawnej – czytamy w komentarzu analityków.
Ich zdaniem: Jeśli ta strategia chwyci, to będzie to oznaczało, że w grupie zwolenników UE aż 80 proc. wyborców będzie musiało pójść do urn po to, by frekwencja przekroczyła wymagany próg 50 proc.
Z sondaży wynika, że 44 proc. wyborców zdecydowanie zamierza wziąć udział w referendum. Jednak niska frekwencja w wyborach samorządowych sugeruje, że w najbliższych miesiącach rząd, któremu zależy na prawnie wiążącym wyniku, stanie przed trudnym zadaniem – dodają.
Negatywny wynik majowego referendum mógłby oznaczać, że Polska nie weszłaby do UE w zakładanym terminie 2004 roku.