Dostosowanie naszego przemysłu i gospodarki do standardów unijnych w zakresie ochrony środowiska będą w coraz większym stopniu finansować przedsiębiorcy. Wkrótce będą musieli wydawać na inwestycje proekologiczne ponad 8 mld złotych, czyli niemal 2,5 razy więcej niż obecnie. Niektóre firmy zostaną zmuszone do wyłożenia środków na ten cel, w przeciwnym razie będą musiały zamknąć działalność. Inne już prężą się do skoku w ekobiznes. Ekologia w unijnym wydaniu jednych uderzy po kieszeni, innym przyniesie zyski. Jednak przeciętna rodzina z pewnością poczuje w budżecie domowym wartość czystego powietrza, wody i ucywilizowania śmieci.
Wdrażając unijne standardy w gospodarce wodno-ściekowej będziemy mieli pewność, że woda pitna w naszym kraju będzie wolna od nadmiernych zanieczyszczeń. Jednak w ciągu kilkunastoletniego okresu wdrażania unijnych przepisów ceny samych tylko usług wodno-ściekowych wzrosną o 231 proc. Obowiązujący wymóg trzystopniowego oczyszczania ścieków komunalnych odbije się na budżetach domowych. Według wyliczeń przytaczanych w raporcie „Korzyści i koszty członkostwa Polski w Unii Europejskiej” przygotowanym przez Centrum Europejskie Natolin na zlecenie Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej wydatki na usługi wodno-ściekowe w przeciętnym domu wzrosną co najmniej o 63 proc. To najbardziej optymistyczne wyliczenie, które zakłada, że przed większym wzrostem tych wydatków uchronią nas fundusze pomocowe wykorzystywane w maksymalnym stopniu.
Przedsiębiorcy zapłacą
Przedsiębiorcy, którzy już teraz mają największy udział w wydatkach na ochronę środowiska, będą wydawać na ekologię coraz więcej. W ubiegłym roku ich wkład w finansowanie wszystkich krajowych przedsięwzięć i zadań proekologicznych wynosił 51 proc., firmy przeznaczyły na ten cel w mijającym roku ponad 4 mld zł. W perspektywie najbliższych lat pieniądze pochodzące od przedsiębiorców będą najbardziej znaczącym źródłem finansowania celów ekologicznych państwa. Szacuje się, że w bieżącym roku firmy wydadzą na ochronę środowiska ok. 5,4 mld zł i pokryją 49 proc. zakładanych wydatków. W przyszłym roku udział przedsiębiorców w finansowaniu polityki ekologicznej państwa wyniesie ok. 41 proc. i wydadzą oni ok. 6,4 mld zł. Przewiduje się, że już w 2007 roku wydatki proekologiczne przedsiębiorstw wzrosną do 8,8 mld zł i pokryją potrzeby państwa w zakresie finansowania ochrony środowiska w 44 proc. Dla porównania w tym samym czasie z budżetu planuje się przeznaczyć na ochronę środowiska niemal sześciokrotnie mniej – ok. 1,3 md zł, a z samorządowej kasy – 1,6 mld zł. Prognozy przewidują, że całościowe wydatki na ochronę środowiska – łącznie z kredytami i pożyczkami, a także funduszami ekologicznymi, funduszami przedakcesyjnymi, strukturalnymi i kohezji – przekroczą wówczas 20 mld zł.
W ciągu najbliższych siedmiu lat będziemy musieli wydać na ochronę środowiska w sumie ok. 140 mld złotych. Szacuje się, że środki własne przedsiębiorstw, a także zaciągane przez nie pożyczki i kredyty, pokryją te potrzeby w ok. 44 proc. i wyniosą ponad 6,3 mld zł. Najwięcej pieniędzy firmy będą musiały wyasygnować na poprawę gospodarki wodno-ściekowej, inwestycje w gospodarkę odpadami i ochronę powietrza. Chodzi o zmniejszenie wodochłonności, energochłonności, materiałochłonności i odpadowości produkcji oraz na wprowadzenie tzw. najlepszych dostępnych technik (BAT). I chociaż podawane liczby mogą przyprawić o zawrót głowy niejednego przedsiębiorcę, rząd nie dysponuje wyliczeniami obciążeń, jakie spadną na podmioty gospodarcze działające w poszczególnych branżach. Eksperci przestrzegają, że podawane w rządowych wyliczeniach globalne sumy również nie mogą być w pełni miarodajne. W wielu przypadkach były bowiem zawyżane na potrzeby unijnych negocjacji.
Ekologię poczują wszyscy
Wiadomo jednak, że pośrednio efekt wzrostu nakładów inwestycyjnych odczują wszystkie przedsiębiorstwa, w tym małe i średnie. Stanowią one przecież aż 99,8 proc. działających na rynku podmiotów gospodarczych i działają głównie w produkcji, handlu i budownictwie. To właśnie one ponoszą w dużej mierze koszty wynikające ze złego stanu środowiska płacąc więcej np. za uzdatnianie wody potrzebnej do produkcji. Zły stan środowiska jest efektem działalności firm należących do tradycyjnych gałęzi przemysłu, takich jak hutnictwo, górnictwo czy energetyka.
Właśnie szeroko rozumianego sektora produkcyjnego przede wszystkim dotyczą unijne wymogi w zakresie ochrony środowiska. Najbardziej restrykcyjne przepisy odnoszą się do zakładów, które w największym stopniu zanieczyszczają i trują. Oprócz zakładów energetycznych zalicza się do nich również przemysł metalurgiczny oraz przetwórstwo spożywcze prowadzone na dużą skalę. Jeśli wiec zakład energetyczny będzie inwestował w nowoczesne instalacje proekologiczne, to sięgnie po pieniądze z kieszeni odbiorcy podwyższając opłaty za prąd, a zakład spożywczy „odbije” sobie inwestycje na konsumentach.
Coraz większy udział w wydatkach na ochronę środowiska będzie miał system funduszy ekologicznych. W ubiegłym roku miał on 16,8 proc. udział w wydatkach na potrzeby środowiska naturalnego. Zakłada się, że w przyszłym roku wyniesie on 25, 8 proc. i przekroczy 2,8 mld zł. Środki z tych funduszy będą potrzebne na spełnienie warunków do uzyskania przez nasz kraj pieniędzy z Unii Europejskiej. Po przystąpieniu Polski do Unii będziemy mogli liczyć na większe wsparcie finansowe z krajów Piętnastki. Zakłada się, że od 2004 r. z funduszy kohezji i spójności będziemy dostawać co roku powyżej 3 mld. zł. W sumie środki z funduszy ekologicznych, funduszu kohezji i strukturalnych będą miały 36,8 proc. udział w finansowaniu założeń polityki ekologicznej państwa do 2010 r.
Ekobiznes w gotowości
Podczas gdy właściciele jednych firm z przerażeniem patrzą na kwoty, które będą musieli zainwestować w ochronę środowiska, menedżerowie innych – myślą o zyskach.
Wdrożenie unijnych dyrektyw w krajowym przemyśle będzie kosztowało ok. 100 mld zł. Tę kwotę pochłonie m.in. modernizacja zakładów, które będą musiały uzyskać pozwolenie zintegrowane IPCC (Dyrektywa 96/61/WE) oraz stosować najlepsze dostępne techniki tzw. BAT. Widać gołym okiem, że dostawcy i wykonawcy owych, na razie bardzo nieprecyzyjnych technik będą mogli zarobić niemałe pieniądze. Stąd właśnie m.in. presja, by sprecyzować BAT. Na zyski mogą również liczyć ekodoradcy, bez których niektóre firmy nie będą potrafiły samodzielnie przygotować kilkustronicowego wniosku o pozwolenie zintegrowane (pozwolenie na emisję zanieczyszczeń do środowiska). Przygotowanie takiego wniosku to koszt od kilkunastu do kilkuset tysięcy złotych. Wbrew pozorom o takie wnioski będą musiały ubiegać się nie tylko duże przedsiębiorstwa przemysłowe, ale także średnie w takich branżach, jak gospodarka odpadami czy przemysł rolno-spożywczy.
Jak atrakcyjny może być ekobiznes, żywiący się koniecznością dostosowania naszej gospodarki do unijnych wymogów w ochronie środowiska, widać również na przykładzie firm (organizacji odzysku), które wyręczają przedsiębiorców w obowiązkach związanych z odpadami opakowaniowymi. W drugim roku obowiązywania przepisów o odpadach opakowaniowych, po zarejestrowaniu czekających już w kolejce nowych firm, będzie działało ok. 50 organizacji odzysku i setki małych firm, które świadczą przedsiębiorcom usługi związane z opakowaniami. Takich przykładów firm zarabiających na spalaniu np. odpadów niebezpiecznych, utylizacji komputerów, wraków samochodowych czy pozyskujących energię ze śmieci na wysypiskach jest coraz więcej. Wygląda na to, że dzięki regulacjom unijnym powstaną nowe, nastawione na zysk z ekologii.