MERCOSUR1
TSW_XV_2025

Żywność dla kosmonautów

9 marca 2017
Żywność dla kosmonautów

Historia lotów w kosmos nie jest długa – pierwszy lot załogowy odbył się w 1961 roku. Wraz z rozwojem nauki ich częstotliwość wzrastała, a kosmonauci coraz dłużej przebywali na orbicie. Jednym z problemów, z którymi musiano się zmierzyć, była kwestia żywienia: co zabrać, by nie było ciężkie, ale pełnowartościowe, łatwe w przygotowaniu, a do tego smaczne? Jednym z rozwiązań stała się żywność liofilizowana. Obecnie naukowcy w ośrodkach badawczych na całym świecie pracują nad rozwojem tego segmentu produktów spożywczych. Swoją cegiełkę dokładają także pracownicy Wydziału Nauk o Żywności SGGW.

Kosmiczna dieta
Początkowo w kosmos zabierano jedzenie w tubkach: Jurij Gagarin żywił się ziemniaczanym purée z mięsem oraz sosem czekoladowym, które wyciskał z opakowania podobnego do tego, w jakim przechowujemy pastę do zębów. Załoga amerykańskiej misji Mercury (1961-63) jadła żywność kostkowaną. Była ona suszona tradycyjnymi metodami, przez co bardzo się kruszyła i była niesmaczna. Wtedy też podjęto pierwsze próby karmienia astronautów liofilizowanymi produktami. Uczestnicy misji Gemini (1965-66) zabrali ze sobą kostki powlekane żelatyną, dzięki czemu nie były one już tak kruche. Wciąż jednak nie smakowały dobrze. Na potrzeby misji Apollo (1968-75) opracowano metody uwadniania żywności. Możliwe stało się zalewanie dań wodą i zamiana suszu na pełnowartościowy posiłek.

Stopniowo do diety astronautów dołączano kolejne produkty. Dziś osoby wyruszające w krótkie loty wybierają sobie z obszernej listy to, co najbardziej im smakuje: warzywa, owoce, sałatki, dużym powodzeniem cieszą się koktajl z krewetek oraz spaghetti. W przypadku długich misji sprawa jest trudniejsza, NASA wciąż pracuje nad stworzeniem jedzenia, który spełni wszystkie wymogi: będzie pożywne, lekkostrawne, smaczne, łatwe i szybkie w rozpakowaniu oraz przygotowaniu, a także niepozostawiające okruszków, które są bardzo niebezpieczne dla załogi i urządzeń pokładowych.

Liofilizat z Machu Picchu
Liofilizacja była znana już w starożytnym Peru. Inkowie zostawiali bulwy ziemniaków w górach, by zamarzły przez noc, a w dzień – pod wpływem niskiego ciśnienia, niskiej temperatury i lekkiego słońca – odparowała z nich woda. W efekcie powstawał suszony, dużo lżejszy i łatwiejszy w transporcie produkt. W czasie II wojny światowej liofilizowano osocze krwi. Dziś metody tej używa się do produkcji szczepionek, antybiotyków i probiotyków. Stosunkowo niedawno zaczęto stosować ją w przemyśle spożywczym na większą skalę, a ze względu na unikalne właściwości produktu finalnego szybko zyskuje na popularności.

Rozmrażanie przez odparowanie
Proces liofilizacji polega na zamrożeniu, a następnie wysuszeniu produktu, czyli na przejściu ze stanu zamrożonego od razu do stałego – z pominięciem etapu rozmrażania. Do jego przeprowadzenia potrzebny jest odpowiedni sprzęt. Katedra Inżynierii Żywności i Organizacji Produkcji Wydziału Nauk o Żywności SGGW dysponuje kilkoma liofilizatorami laboratoryjnymi. Jedną z osób wykorzystujących je w swojej pracy jest dr inż. Agnieszka Ciurzyńska, kierowniczka grantu „Innowacyjny produkt truskawkowy o wykreowanej strukturze” finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki, w ramach którego uczelnia pozyskała jedno z urządzeń:

To specjalne maszyny-suszarki, które działają pod obniżonym ciśnieniem i z kontrolowanym dopływem ciepła. Najpierw mrozi się produkt, potem umieszcza go na półce, którą następnie delikatnie się podgrzewa po to, by zapoczątkować proces sublimacji lodu. Odpowiednie ciśnienie sprawia, że lód wyparowuje, a nie się roztapia – wyjaśnia badaczka. Zliofilizowany materiał jest najwyższej jakości, gdyż traci tylko wodę. Warunki, w jakich odbywa się odparowanie, są na tyle łagodne, że składniki termolabilne: witaminy, makro- i mikroelementy, barwniki czy cukry nie tracą swoich właściwości.

W efekcie powstaje liofilizat, który można przechowywać nawet przez kilka lat. Najważniejsze jest odpowiednie zapakowanie. Zazwyczaj wystarczy od razu zamknąć go w hermetycznym opakowaniu wykonanym z folii wielowarstwowej, które jest lekkie, tanie, chroni przed dostępem powietrza, wilgoci, światła, a często także ciepła.

Największą przeszkodą w masowym wdrożeniu produkcji liofilizatów są wysokie koszty. Proces trwa od 24 do nawet 72 godzin. Przez ten czas liofilizator musi być cały czas włączony i podłączony do źródła zasilania. Koszt suszenia sublimacyjnego przewyższa koszt suszenia tradycyjnego nawet ośmiokrotnie. Są jednak szanse na to, że już niedługo i ten problem zostanie rozwiązany: prowadzi się badania nad zastosowaniem alternatywnych wobec prądu źródeł energetycznych.

W musli i w kosmosie
Liofilizowane produkty mają same zalety: są lekkie, pełnowartościowe, nie zmieniają znacząco swoich kształtów i objętości, a przede wszystkim mają oryginalną strukturę, której nie da się osiągnąć tradycyjnymi metodami suszenia. Zachowują zapach i smak, zmienia się tylko jego odczucie. Dlatego suszone sublimacyjnie owoce znalazły zastosowanie w przemyśle spożywczym. Ich kawałki dodaje się do kisieli, musli, galaretek. Stanowią niecały 1% zawartości opakowania. Wbrew pozorom to dużo, bo im bardziej porowaty jest materiał, tym bardziej odczuwamy jego słodycz i intensywność smaku wyjaśnia Agnieszka Ciurzyńska. Coraz częściej w sklepach ze zdrową żywnością można znaleźć liofilizowane w całości batoniki.  

Dodając do materiału tyle wody, ile odparowano jej w procesie suszenia, odtwarzamy jego pierwotną formę. Dlatego liofilizacji poddaje się już nie tylko owoce czy warzywa, lecz także całe dania: zupy, mięso, koktajle. Osoby przebywające w stanie nieważkości powinny spożywać około 3 tys. kalorii dziennie. Z powodu panujących warunków ich nosy są wciąż zatkane, przez co smak jest mniej wyczuwalny i mdły. Dlatego wszystkie dania przygotowywane z myślą o podróży w kosmos są pikantne i mocno przyprawiane, zawierają za to niewiele soli.

Przyszłość tkwi w liofilizacji
W Katedrze Inżynierii Żywności i Organizacji Produkcji SGGW prowadzone są badania nad właściwościami sublimacyjnie wysuszonych produktów. Agnieszka Ciurzyńska wraz z kierowanym przez siebie zespołem opracowała innowacyjny produkt truskawkowy na bazie hydrokoloidów, czyli zagęstników roślinnych, które mają stworzyć liofilizowaną galaretkę. Naukowcy współpracują też z biznesem: firmy produkujące liofilizatory proszą o pomoc w określeniu parametrów i wymagań maszyn, przedsiębiorcy zgłaszają się z prośbą o opracowanie metody liofilizowania nowych innowacyjnych surowców. Jeszcze inni widzą w tej metodzie niszę i szukają produktów atrakcyjnych dla konsumentów.

Jak wiele technologii stworzonych na potrzeby kosmonautów, także ta zyskała popularność na Ziemi. Suszone sublimacyjnie potrawy coraz częściej można kupić w specjalistycznych sklepach z asortymentem dla sportowców i podróżników. Łatwość przygotowania i wysokie walory smakowe oraz estetyczne sprawiają, że liofilizaty zwiedzają najbardziej niedostępne miejsca naszego globu – i poza nim.


infowire.pl


POWIĄZANE

Amerykański Departament Rolny (USDA) ogłasza kolejną rundę historycznych inwesty...

Świąteczny prezentownik na 2024 rok Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas, ...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę