Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Trybuna: dwie trzecie rolników nie poradzi sobie w UE

12 lutego 2004

Według szacunków Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, dwie trzecie gospodarstw rolnych w Polsce nie poradzi sobie z Jednolitym Rynkiem Rolnym Unii Europejskiej. Ich właściciele (użytkownicy) pobiorą więc należność z tytułu unijnych dopłat bezpośrednich do ziemi, ale to nie znaczy, że dzięki temu złapią Pana Boga za nogi.

Główny problem polega bowiem na tym, że już obecnie więcej niż co drugie gospodarstwo rolne w Polsce nie ma żadnego udziału w kształtowaniu podaży żywności, co świadczy, że są one albo zaniedbane, albo małe, albo o jednym i drugim jednocześnie. W ogóle, ale zwłaszcza w odniesieniu do tej opóźnionej w rozwoju większości, spór polityków i związkowców na temat czy pierwsze wypłaty za hektary rolnicy będą mogli otrzymać w końcu bieżącego, czy na początku przyszłego roku, to w istocie spór o marchewkę.

Byłoby z większą korzyścią, gdyby przynajmniej teraz, na kilkanaście tygodni przed akcesją z UE, zamiast straszenia chłopów ewentualnymi opóźnieniami wypłat zadbać o to, żeby oni w ogóle je dostali - możliwie za każdy hektar. W przyszłości zaś o to, żeby mieli warunki do wyjścia

Z BIEDY I MARAZMU.

Jeśli idzie o dopłaty, jak wiadomo, muszą być spełnione określone warunki, np. pole musi być utrzymane w dobrej kulturze, działki dokładnie ponumerowane i wymierzone, zaktualizowany tytuł własności itd. Wszystko to, owszem, zostało napisane, wydrukowane; co i jak właściciel ma robić, gdzie i jakie dane zebrać, jak potem wypełnić formularz wniosku... Problem w tym, że na wsi, w zdecydowanej większości przypadków, ludzie już odwykli od czytania, albo jeśli próbują czytać, nie zawsze rozumieją co czytają.

–Alarmujące są dane z badań międzynarodowych – przypomina prof. Marek Kłodziński z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN. – Wynika z nich, że Polska staje się krajem wtórnego analfabetyzmu. Według danych OECD, ponad trzy czwarte dorosłych Polaków nie rozumie tego co czyta, albo nie wszystko rozumie. Wprost uwierzyć trudno, ale tak to podobno jest. Z badań nad analfabetyzmem funkcjonalnym, przeprowadzonych wśród ludności rolniczej wynika, że prawie 90 proc. polskich chłopów znalazło się na dwóch ostatnich poziomach umiejętności rozumienia tekstów pisanych oraz dokumentów. ("Wieś i rolnictwo, perspektywy rozwoju", wyd. IERiGŻ, Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN, SGH - Katedra Agrobiznesu, praca zbiorowa, Warszawa 2002).

Warto te wyniki mieć na uwadze, pamiętać o nich, tym bardziej że propozycji nowych rozwiązań, adresowanych do rolników, będzie coraz więcej.

Dlatego, ile razy na korytarzu urzędu gminnego patrzę na rozwieszone w gablocie za szkłem płachty zadrukowanego drobną czcionką papieru, z tekstem rozmaitych urzędowych rozporządzeń i ustaw, upstrzonym paragrafami i odnośnikami, których przeciętny śmiertelnik nie jest w stanie zrozumieć, tyle razy przychodzi mi na myśl, że jest to "wzorcowy" przykład odfajkowywania sprawy.

Te trzy kwestie: słabej kondycji większości gospodarstw, niskiego poziomu wykształcenia mieszkańców wsi, w tym zwłaszcza rolników, oraz unijnych dopłat do ziemi, łączą się i są od siebie zależne. Rozdzieranie szat z powodu (ewentualnego) opóźnienia terminu pierwszych wypłat, to właśnie przykład krótkowzroczności w ocenie rzeczywistych potrzeb problemów środowiska. Oczywiście, trzeba zrobić wszystko, żeby w tej pierwszej, unijnej operacji, żaden właściciel ziemi nie znalazł się na marginesie i żeby terminy nie były bezustannie zmieniane. Ale właśnie: robić, a nie tylko pisać "do gabloty". Trzeba spotkać się z ludźmi na polu, powiedzieć, a może wręcz pokazać, co i jak robić, żeby potem nie było

NIEPOROZUMIEŃ I KŁÓTNI.

Aż 94 proc. ludzi o najniższych dochodach - wynika również z badań CBOS - oczekuje pomocy państwa i wini za swoją sytuację rząd, nie przyjmując do wiadomości, że w mniejszym czy większym stopniu można być kowalem własnego losu. Trudno stan taki akceptować, ale taka jest właśnie sytuacja - swoiste fatum. Na wsi nagromadzenie biedy jest znacznie większe niż przeciętnie w mieście: zamieszkuje tam dziś blisko połowa polskich bezrobotnych, co razem z emerytami i rencistami stanowi 75 proc. ogółu mieszkańców wsi. W tym kontekście również trzeba oceniać materialne znaczenie dopłat, które - wbrew nadziejom - biedy nie zmniejszą, w każdym razie na pewno nie wyzwolą z niej najsłabszych właścicieli małych gospodarstw.

Z dopłatami bowiem czy bez, nie zmieni się istoty gospodarki rynkowej, która słabszych odrzuca, a pomaga przedsiębiorczym i zaradnym. A tu tymczasem: tylko 6 proc. kierowników gospodarstw rolnych w Polsce sprzedaje więcej niż 60 proc. wytworzonej u siebie produkcji, podczas gdy reszta nie liczy się na rynku w ogóle, albo w niewielkim stopniu.

Z badań prof. Barbary Fedyszak-Radziejowskiej z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN wynika, że tylko około 20 proc. rolników zgłasza gotowość przystosowania swojego gospodarstwa do zmian i dysponuje własnym, gorszym lub lepszym, projektem w tym względzie. Pozostali czekają, nie zamierzają niczego zmieniać. Jedni prawdopodobnie dlatego, że ograniczyli swoje potrzeby, inni dlatego, że wygodniej im nie robić niczego, co wymaga nie tylko minimum środków, ale też przedsiębiorczości, i co najczęściej związane jest z ryzykiem.

W latach 1991 - 1999 wydatki budżetowe na rolnictwo wzrosły w Polsce, o czym nie wszyscy chcą pamiętać, siedmiokrotnie. Przy czym nakłady bezpośrednio na produkcję rolną wzrosły czterokrotnie, a wydatki o charakterze socjalnym (renty, emerytury, zasiłki) aż dziewięciokrotnie. Nie przyniosło to spodziewanych efektów, a wręcz przeciwnie: przeciętny dochód na jedną osobę w rodzinach rolniczych

ZMALAŁ

w ciągu dekady o 25 proc. Niestety, nie zmieni się tego doraźnymi interwencjami, bo one tylko gaszą pożar, lecz nie gwarantują rozwiązania strukturalnych problemów wsi. Wśród nich na pierwszym miejscu stawia się obecnie problem właściwie ukierunkowanej edukacji młodzieży.

Z powodu dopłat, przysłowiowej wiosny także więc nie będzie. Przed nami długa i trudna droga wyrównywania trzydziestoletniego dystansu, dzielącego polskie rolnictwo od rolnictwa krajów Unii Europejskiej. Przyłączenie do Wspólnoty stanowi dla naszej wsi, w tym zwłaszcza dla regionów zaniedbanych, szansę, ale tylko szansę. Najwięcej bowiem zależy od rozwoju sytuacji w całej gospodarce.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę