„Jakie prawo dla spółdzielczości w Polsce?” – to hasło wywoławcze kolejnego panelu eksperckiego zorganizowanego przez Kancelarię Prezydenta RP w ramach cyklu „Forum Debaty Publicznej”. Debata zbiegła się w czasie z początkiem rozpatrywania przez Komisję Nadzwyczajną Sejmu ośmiu (sic!) projektów ustaw dotyczących ustanowienia tak ogólnego prawa spółdzielczego, jak i ustawy szczegółowej w zakresie spółdzielczości mieszkaniowej.
Na pierwszeństwie uchwalenia przez Sejm tej drugiej ustawy szczególnie zależy posłance PO Lidii Staroń i reprezentowanej przez nią grupie wielbicieli. A że skład tej grupy nie jest przypadkowy świadczy chociażby ten fakt, że w minionej kadencji Posłance udało się skutecznie storpedować rządowy projekt ustawy Prawo Spółdzielcze, grzebiąc tym samym zbiorowy wysiłek wielu ludzi.
Panel otworzył Olgierd Dziekoński – sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP. Od razu zadał też dwa istotne pytania, które ukierunkowały bogatą, spokojną, merytoryczną dyskusję ( z małymi wyjątkami). Musimy zastanowić się – mówił Olgierd Dziekoński – czy nowelizować obowiązujące Prawo Spółdzielcze, czy też – uwzględniając bogate polskie doświadczenia z okresu II Rzeczypospolitej – tworzyć je od początku? I druga kwestia: od czego zacząć? Czy od uchwalenia prawa ogólnego dla całej spółdzielczości, może nawet Kodeksu Spółdzielczego, by w następnej kolejności skupić się na ustawach szczegółowych, dotyczących poszczególnych sektorów? Natomiast nie ulega wątpliwości, że nasz panel, niejako podsumowujący dotychczasowe debaty, powinien służyć wypracowaniu rekomendacji również dla posłów sejmowej Komisji Nadzwyczajnej.
Podzielił to stanowisko wicemarszałek Sejmu Eugeniusz Grzeszczak, który w swym wystąpieniu streścił stan prac Komisji nad projektami ustaw. Mimo, że wkrótce minie półmetek obecnej kadencji Sejmu, jesteśmy właściwie na początku drogi – podkreślił marszałek Grzeszczak. Poprzednie próby legislacyjne spaliły na panewce. Jest obawa, że podobnie będzie i teraz. Ale z drugiej strony jest też silne przekonanie dużej części posłów, że nowe Prawo Spółdzielcze musi być uchwalone. Pytanie tylko: jak ono ma wyglądać? Tu już, niestety, zaczynają się poważne różnice. Osobiście uważam i wielu posłów podziela moje zdanie, że w pierwszej kolejności powinniśmy uchwalić ogólne ramy prawne dla polskiej spółdzielczości, a później zająć się rozwiązaniami szczegółowymi. Tylko bowiem taka pragmatyka może doprowadzić do szczęśliwego finału, czyli do uchwalenia przyjaznego dla ludzi i istotnego dla rozwoju kraju prawa spółdzielczego. Ale najpierw musimy uświadomić jak największej liczbie legislatorów to, co spółdzielcy wiedzą najlepiej: fatalny stan obecnie obowiązującego prawodawstwa spółdzielczego i równie niebezpieczne dla spółdzielczości niektóre pomysły legislacyjne.
Do tego wątku nawiązał w swej prezentacji dr hab. Piotr Zakrzewski z Wydziału Prawa, Prawa Kanonicznego i Administracji Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie. Według referenta obecne przepisy prawa spółdzielczego nie odpowiadają na współczesne wyzwania. Nie wiadomo, czym jest spółdzielnia: jeszcze przedsiębiorstwem, czy już nie? Nie bardzo też wiadomo czym różni się od spółki kapitałowej. Również nowe projekty ustaw te różnice zaciemniają. Projekty zapisane w drukach sejmowych 515, 980 i 1005 opierają się w dużej mierze na pomysłach zgłaszanych wcześniej. Mimo to stanowią one jakąś podstawę do dalszych prac. Jednak niektóre zawarte w nich zapisy sprawiają wrażenie chaotyczności. Nie definiują też w zadowalającym stopniu celu spółdzielczości, jakim jest m.in. zasada pomocniczości. Wciąż nie wiadomo czym spółdzielnie różnią się od spółek kapitałowych. W dalszym procedowaniu te mankamenty powinny zostać usunięte. Przechodząc zaś do zapisów szczegółowych, mówca m. in. zwrócił uwagę, że nadwyżka bilansowa spółdzielni w żadnym wypadku nie powinna być objęta podatkiem od osób prawnych. Podkreślił również konieczność zachowania w wysokim stopniu swobody statutowej poszczególnych spółdzielni. A nawiązując do projektu poseł Lidii Staroń (druk 515) stwierdził, że nie warto pozbawiać Związków Rewizyjnych kompetencji lustracyjnych. Sprzeciw budzi też wnioskowana kadencyjność Rad Nadzorczych. To nie do przyjęcia zapisy. Można natomiast zastanowić się nad możliwością głosowania przez internet podczas walnych zgromadzeń spółdzielni, a także nad obniżeniem progu osób chętnych do założenia spółdzielni do trzech osób fizycznych, a w przypadku osób prawnych do dwóch. Mankamentem są także małe możliwości gromadzenia kapitału przez spółdzielnie. Ustawodawstwo powinno im to ułatwiać, a nie utrudniać. Dlaczego na przykład do spółdzielni nie można wnosić udziałów w postaci aportów? – pytał w swym wystąpieniu dr Zakrzewski.
Następnym mówcą był Alfred Domagalski – prezes Krajowej Rady Spółdzielczej, który na wstępie podziękował inicjatorom za cykl spotkań poświęconych ruchowi spółdzielczemu, uznając Kancelarię Prezydenta za jedno z nielicznych miejsc w Polsce, w którym toczy się poważna debata na temat tak ważny dla wielu ludzi i srodowisk. Przechodząc zaś do meritum podkreślił, że przyczyną zła jest poddanie spółdzielni komercjalizacji i przemożna chęć upodobnienia ich, wręcz zrównania ze spółkami prawa handlowego. Jeśli już przyjmiemy ten tok rozumowania – kontynuował – to, myśląc logicznie, dojdziemy to prostego wniosku, że spółdzielnie są rodzajem spółki osobowej, a nie kapitałowej. Dobre prawodawstwo powinno te dwie diametralnie różne formy ludzkiej aktywności wyraźnie rozgraniczać, a nie łączyć je sztucznie. Przeciętny obywatel powinien wiedzieć dokąd sięga spółdzielnia, a od jakich zapisów zaczyna się spółka kapitałowa. Obecne ustawodawstwo te granice zamazuje. Dlatego na pytanie ministra Olgierda Dziekońskiego: czy nowelizować obecną ustawę o spółdzielczości, czy też tworzyć nową, odpowiadam z całą stanowczością, że powinniśmy zbudować nowe prawo, ale takie, które sprzyja rozwojowi naszego ruchu, a nie otwiera ścieżkę do jego likwidacji, o czym wielu wydaje się marzyć. Dlaczego nie potrafimy wykorzystać własnych doświadczeń z okresu tak wychwalanego przy innych okazjach międzywojnia, kiedy Polska stworzyła Kodeks Spółdzielczy będący wzorem dla innych państw? Dlaczego nie wsłuchujemy się w płynące do włodarzy Polski rekomendacje organizacji zagranicznych, których Polska jest sygnatariuszem, takich chociażby jak Międzynarodowa Organizacja Pracy? Dlaczego bagatelizujemy sygnały płynące od Komisji Europejskiej ? – pytał mówca. Na przykład 10 lipca odbędzie się posiedzenie grupy roboczej Komisji Europejskiej poświęcone działaniom spółdzielni na rzecz inteligentnego rozwoju, w którym będę miał zaszczyt uczestniczyć. Zjednoczona Europa chce nam pomóc, ale my zachowujemy się tak, jakbyśmy pozjadali wszystkie rozumy świata. Będzie sukcesem – konkludował prezes A. Domagalski , nawiązując w ten sposób do swojego przedmówcy – jeśli posłowie potrafią w sposób właściwy zdefiniować cele spółdzielczości. Gdyby tak się stało, to byłaby to połowa sukcesu. Pózniej byłoby już z górki. Ale czy tak się stanie? Warunek jest jeden: polityka musiałaby ustąpić miejsca merytorycznej debacie.
Powtórzmy to pytanie: czy tak się stanie?
Pośredniej odpowiedzi udzieliła obecna na debacie posłanka Lidia Staroń, która – nieco spózniona – głośnym „dzień dobry” wmieszała się w zagajenie ministra Dziekońskiego. Zaś pod koniec debaty zapewniła, że w jej projekcie ustawy nie ma ani słowa o likwidacji spółdzielni mieszkaniowych. Wręcz przeciwnie: chodzi jej wyłącznie o to, by spółdzielcy odzyskali wpływ na spółdzielnie, bo teraz rzekomo go nie mają.
Ripostował prezes Domagalski: jeśli projekt ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych zakłada utworzenie wspólnoty z mocy ustawy, likwidację funduszu udziałowego oraz rozpisanie majątku wspólnego na powstałe wspólnoty, to co spółdzielniom zostanie? Tylko i wyłącznie szyld. Czy to nie jest likwidacja? Czy twórca lub twórcy takich pomysłów są w stanie wskazać choć jedną spółdzielnię, która funkcjonuje bez funduszy i majątku?
Odzewu na ripostę nie było.
W międzyczasie dr Adam Piechowski – dyrektor Spółdzielczego Instytutu Badawczego w swym interesującym wystąpieniu przedstawił rozwiązania prawne obowiązujące w państwach Unii Europejskiej, o jakich polscy spółdzielcy mogą na razie tylko marzyć. Czy w tej sytuacji pocieszeniem dla spółdzielców może być wyrażona przez prezesa Domagalskiego wiara w zbiorową mądrość polskich parlamentarzystów?
Gdyby ta zbiorowa mądrość ogniskowała się w postawie uczestniczącego w panelu profesora Ciocha – senatora RP, to niewątpliwie tak. Ale w debacie uczestniczył też pewien sędzia Sądu Najwyższego, a jednocześnie wykładowca jednej z wyższych uczelni, który nie omieszkał pochwalić się, że brał udział w tworzeniu wszystkich projektów ustaw „uszczęśliwiających” spółdzielców, począwszy od inicjatyw zgłaszanych przez byłego prezydenta Kwaśniewskiego, a skończywszy na obecnych.
Ciekawe, czy pożywką dla owej zbiorowej mądrości posłów będą poglądy Pana Sędziego, czy też senatora Ciocha i czy prawo zatriumfuje nad bezprawiem, uskutecznianym wcale nie na ulicy lecz w wysokich gabinetach.
Jan Machynia
Krajowa Rada Spółdzielcza
9441267
1