Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

2,5 roku w Parlamencie Europejskim

5 stycznia 2007

Janusz Wojciechowski, wiceprzewodniczący Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Parlamencie Europejskim w związku z upływem połowy kadencji Parlamentu Europejskiego , w którym po raz pierwszy zasiedli polscy posłowie zorganizował w czwartek 4 stycznia w swoim Biurze Poselskim w Łodzi briefing prasowy , w czasie którego przedstawił krótkie sprawozdanie n temat swojej działalności w Parlamencie Europejskim oraz podzielił się swoimi uwagami na temat miejsca Polski w Unii Europejskiej .

Powrót na ziemię
Gdy w 2004 roku wybrany zostałem do Parlamentu Europejskiego, było jasne, że muszę wrócić do ziemi, którą kiedyś uprawiałem w gospodarstwie rodziców i od której potem odszedłem do innych zajęć. Sprawy rolnicze są przecież w Unii najważniejsze, zwłaszcza dla Polski, gdzie odsetek ludności żyjącej z pracy na roli jest większy niż gdziekolwiek indziej. Dlatego znalazłem się w Komisji Rolnictwa, jako jej wiceprzewodniczący - jedyny z nowych krajów członkowskich.

Powrót do ziemi stał się szybko powrotem na ziemię, do twardych realiów, w jakich funkcjonuje dziś rolnictwo europejskie i polskie. Rzeczywistość w wielu miejscach rozmija się z wyobrażeniami, a często też i z marzeniami, które towarzyszyły nam przy wejściu do Unii. Dziś chciałbym się podzielić kilkoma refleksjami z mojego 2,5-letniego zajmowania się sprawami wsi i rolnictwa w Parlamencie Europejskim.

Koniec klubu miłośników rolnictwa
Przez dziesiątki lat postrzegaliśmy Unię Europejską jako klub miłośników rolnictwa. Unia ogromnymi środkami wspierała produkcję rolną, oferowała hojną pomoc, żeby rolnicy produkowali jak najwięcej. To się na naszych oczach kończy. Dokonywane dziś zmiany Wspólnej Polityki Rolnej mają jeden wspólny cel – ograniczanie produkcji. Rolnikom, a także producentom żywności płaci się za zaprzestanie upraw. Przeprowadzona ostatnio reforma rynku cukru przewiduje wypłaty dla właścicieli cukrowni po 730 EURO za każdą tonę, o którą zmniejszona zostanie produkcja. Znikają dopłaty do eksportu produktów rolnych, system kwot produkcyjnych czuwa nad tym, żeby rolnik europejski nie wyprodukował zbyt wiele, pod rygorem kar, które dziś płacą polscy rolnicy za przekroczenie kwot mlecznych. Wspierane jest zalesianie gruntów, a pola uprawne coraz częściej zamienia się na pola golfowe. W tym samym czasie Brazylia wypala dżunglę amazońską, zielone płuca świata i zakłada kolejne plantacje, z których żywność popłynie do Europy.

Zmienia się też w Unii polityczne podejście do rolnictwa. Wypomina się rolnikom, że stanowią tylko 6 procent społeczeństwa UE, a trafia do ich kieszeni ponad 40 procent unijnego budżetu. Coraz częściej słychać głosy, żeby z tym skończyć, że zamiast pakować pieniądze w rolniczy wór bez dna, lepiej je wydać na postęp technologiczny, na uciekające ciągle cele Strategii Lizbońskiej.

Syta czy głodna Europa
Martwi mnie to oziębienie klimatu politycznego wobec rolnictwa europejskiego. Europa nie ma bezpieczeństwa energetycznego, ale miała, przynajmniej w ostatnich dziesięcioleciach, pełne bezpieczeństwo dostaw żywności. Dziś ciągle słyszymy, że w Europie wszystkiego jest za dużo – mleka, mięsa, owoców, wina, zboża, cukru – we wszystkim nasi rolnicy mają się ograniczać. Oczekuje się, żeby produkowali mniej, a najlepiej wcale. Jak tak dalej pójdzie, to sytuacja się odwróci i nie będzie na rynku europejskim mięsa, mleka, zboża i – tu odwołam się do poetyki sławnego Krzysztofa Kononowicza – nie będzie niczego.

Co do kosztów – owszem, rolnicy europejscy otrzymują ponad 40 procent unijnego budżetu, głównie na dopłaty bezpośrednie, ale ten budżet, to przecież zaledwie 1 procent unijnego PKB. Na rolnictwo wydaje się więc zaledwie 0,40 procenta unijnego PKB i ani centa więcej, bo wszelka pomoc poza unijną jest zakazana. USA, Brazylia, Chiny - stoją u wrót. Rolnicy europejscy nie są w stanie z nimi konkurować, ze względu na gorszy klimat i wyższe koszty pracy. Pozostawione bez silnej pomocy rolnictwo europejskie skazane będzie na śmierć. A po tej śmierci Europa dopiero pozna prawdziwe ceny żywności, podyktowane przez zamorskich eksporterów. Tak jak teraz poznaje ceny ropy. Na nic wtedy Konstytucja, na nic wielkie polityczne plany, głodna Europa nie zintegruje się, tylko rozpadnie.

Dlatego należy bronić Wspólnej Polityki Rolnej, nie w imię dobra 6 procent rolników, lecz w imię troski o bezpieczeństwo i przyszłość Europy, dziś jeszcze sytej, ale jutro całkiem możliwe, że niestety już głodnej.

Europa kontra reszta świata
W batalii o rolnictwo główna linia frontu wcale nie przebiega tam, gdzie się jej najbardziej spodziewaliśmy, czyli między starymi i nowymi krajami członkowskimi. Owszem, tu się czasem trzeba bić, na przykład o wspomniane już kwoty produkcyjne. Główna batalia rozgrywa się jednak między Europą a resztą świata. Światowa Organizacja Handlu wymusza na Unii kolejne ustępstwa w sprawach rolniczych, wyrazem ulegania tym naciskom jest między innymi radykalna reforma rynku cukru, ograniczająca jego produkcję w Europie. Trzeba też dodać, że politycy Unii chętnie sprawy rolnicze "odpuszczają", a unijny komisarz do spraw handlu Peter Mandelson szczerze powiedział w Parlamencie Europejskim, że sprawy rolnictwa są mniej ważne niż sektor przemysłowy. Rynek europejski staje się coraz bardziej otwarty wobec całego świata, bardzo trudno jest dowołać się o zastosowanie działań ochronnych. Tu wspomnę niespodziewany nasz parlamentarny sukces - udało się wymóc na Komisji Europejskiej wprowadzenie cen antydumpingowych na import truskawek mrożonych z Chin, dzięki czemu polskie truskawki będzie teraz łatwiej sprzedać w Europie. Generalnie jednak wszyscy narzekają na rosnący import, na przykład win z Ameryki Południowej, co powoduje konieczność zaorania wielu winnic w Europie. Ostatnio mamy wielki problem z dumpingowym eksportem mięsa drobiowego, przez co pada drobiarstwo polskie.

Unia się otwiera, a inni się przed nami zamykają, jak choćby Rosja, która postawiła szlaban na mięso i produkty rolne z Polski. Rolnictwo i produkcja żywności w Europie funkcjonują w ciasnym gorsecie wysokich norm i standardów, od których konkurencja z reszty świata jest praktycznie wolna. Hodowle europejskie muszą spełniać odpowiednie warunki humanitarne dobrostanu zwierząt. Jest to słuszne - w Europie XXI wieku nie może być zgody na barbarzyństwo wobec zwierząt, tyle że Chińczyków czy Brazylijczyków nikt nie pyta, w jakich warunkach oni trzymają swoje krowy czy kury. Nasze standardy kosztują, a od nich niczego się nie wymaga. Prowadzimy w Parlamencie Europejskim walkę, żeby to zmienić. Mnie udało się przeforsować poprawki zmierzające do tego, żeby wysokie standardy wymagane od rolników i producentów europejskich były wymagane również od konkurentów spoza Unii, a import nieodpowiadający europejskim normom i standardom nie powinien być dopuszczony. Dotyczy to wszelkich wymagań - sanitarnych, środowiskowych, ochrony zwierząt, ale także na przykład warunków socjalnych. Europa nie powinna importować towarów z krajów, gdzie warunki pracy są nieludzkie. Tu Europa powinna postawić twarde bariery.

Polskie warunki gorsze niż złe
Wiele wylano żalów nad złymi warunkami polskiego członkostwa w Unii w zakresie rolnictwa, przy czym głównie dotyczyło to nierównych dopłat. Przy bliższym poznaniu widać jednak, że złe warunki to nie tylko dopłaty. Dusi naszych rolników gorset zbyt niskich kwot produkcyjnych, zwłaszcza mleka i skrobi ziemniaczanej. Pamiętam atmosferę polityczną wokół negocjacji, to ciągłe poganianie i karcenie, żeby się w sprawach rolniczych nie upierać, bo nas nie przyjmą. Skutek tego taki, że na przykład kwota mleczna dla Polski wynosi 8,9 miliona ton, a dla Niemiec ponad 28 milionów ton. Różnica ponad 3-krotna, choć liczba ludności Polski jest tylko dwukrotnie niższa od liczby ludności Niemiec. Skutkiem tego Polska, kraj rolniczy i niegdyś mlekiem płynący, dziś nie jest w stanie pokryć krajowego zapotrzebowania. Podobna sytuacja jest z ziemniakami, w których jesteśmy europejską potęgą. Pod względem uprawy i zbiorów ziemniaków zajmujemy zdecydowanie pierwsze miejsce w Unii Europejskiej, a pod względem kwot skrobiowych jesteśmy dopiero na miejscu piątym, z kwotą ponad cztery razy niższą niż Niemcy i mniejszą nawet niż Dania. Potęga ziemniaczana musi importować skrobię, bo kwota 144 tysięcy ton nie wystarcza na pokrycie potrzeb krajowych.

Wreszcie bolesna sprawa owoców miękkich, czyli truskawek, porzeczek, malin i wiśni. Polska jest w tej dziedzinie nieomal monopolistą, aż 2/3 unijnej produkcji owoców miękkich pochodzi z polskich pól i sadów, tymczasem w negocjacjach nie wywalczono choćby minimalnej ochrony rynku tych owoców. Próbujemy to naprawiać dopiero teraz w Parlamencie i nawet udało się uzyskać poparcie Parlamentu dla naszych racji, w przyjętej niedawno rezolucji Parlament stanowczo poparł propozycję uregulowania rynku owoców miękkich i wsparcia dla producentów tych owoców. Podobnie w sprawie skrobi, tu Parlament też nas poparł i w ubiegłym roku opowiedział się za korzystnym dla Polski tzw. saldowaniem kwot. W sprawie mleka powiodły się działania zmierzające do uruchomienia tzw. rezerwy restrukturyzacyjnej wynoszącej 416 tysięcy ton. Coś próbujemy poprawiać, nawet z sukcesami, ale jest to droga przez mękę.

Mimo rażąco nierównych dopłat, mimo duszących limitów produkcyjnych oraz braku ochrony niektórych kluczowych dla nas rynków, polskie rolnictwo zwiększyło eksport i w unijnej konkurencji radzi sobie nadspodziewanie dobrze. To wynik mądrości i pracowitości polskich rolników, to dowód wielkiego potencjału rolnictwa polskiego, którego nie wolno zaprzepaścić.

Brońmy rolnictwa jak niepodległości
Nie wiemy jaka będzie przyszłość rolnictwa w Europie, ale musimy wiedzieć o jaką przyszłość my Polacy powinniśmy walczyć. To musi być przyszłość ze Wspólną Polityką Rolną i z utrzymaniem pomocy dla rolników. Niech nikt się nie łudzi, bo czasem słyszę w Polsce takie głosy – że bez unijnej pomocy konkurencja się wyrówna i nasi rolnicy zwiększą swoje możliwości na otwartym rynku. Nic bardziej błędnego. Likwidacja pomocy zniszczy nasze rolnictwo wraz z europejskim. Podobnie jak nie wyjdzie nam na zdrowie tzw. renacjonalizacja pomocy dla rolnictwa, czyli przejście na system dotacji z budżetów krajowych. Polski nie będzie stać na dotrzymanie kroku najbogatszym i przegramy wtedy w konkurencji wewnątrzeuropejskiej.

Wspólna Polityka Rolna musi zostać, choć oczywiście powinno się ją doskonalić. Osobiście uważam, że jeśli obecnie w mniejszym stopniu chodzi o wspieranie produkcji, a w większym stopniu o tworzenie godnych warunków życia na wsi, to pomoc unijna powinna być skierowana przede wszystkim do gospodarstw rodzinnych, kilku czy kilkudziesięciohektarowych, a nie do wielkich kombinatów rolnych, będących przecież nie gospodarstwami, ale przedsiębiorstwami rolnymi o wielomilionowych dochodach. Tacy „rolnicy” jak na przykład koncern Smithfield czy brytyjska królowa Elżbieta II nie powinni otrzymywać milionowych dopłat, a zaoszczędzone na nich pieniądze powinny trafić dla rolników najbiedniejszych, najbardziej potrzebujących. Pomysłem może być ograniczenie maksymalnej kwoty pomocy dla jednego podmiotu na przykład do kwoty 50 tysięcy EURO rocznie, co wyeliminowałoby wielkie kombinaty rolne. Taki pomysł był już zgłoszony w pracach nad tegorocznym budżetem UE, jednakże upadł. Może powinno się do niego wrócić.

Powinniśmy też bronić szans rozwojowych rolnictwa naturalnego, przyjaznego środowisku, produkującego zdrową żywność. Tu mamy szczególny potencjał, drzemiący w małych gospodarstwach rodzinnych. Powinniśmy też bronić się przed inwazją upraw roślin genetycznie modyfikowanych, których rozpowszechnienie zniweczy szanse rolnictwa ekologicznego. Powinniśmy wspierać wysokie standardy dobrostanu zwierząt, pod warunkiem, że będą one stawiane także wobec pozaunijnej konkurencji. To nasze główne wyzwania.

I nie powinno być wątpliwości: czy ktoś patrzy na Unię z polskiej, czy z ogólnoeuropejskiej perspektywy. Każdy powinien być zainteresowany zachowaniem rolnictwa w Europie. Rolnicy żywią nas i bronią przed głodem, a w Unii Europejskiej także integrują.

Dlatego brońmy rolnictwa jak niepodległości, lub jeśli kto woli, jak integracji europejskiej.

Janusz Wojciechowski


POWIĄZANE

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...

Świadczenie 500 plus, a od początku 2024 roku podwyższone do 800 plus, wypłacane...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę