Deszczowa pogoda nie oznacza, że w atmosferze dzieje się coś nadzwyczajnego; o tej porze mamy dużą zmienność warunków - mówi PAP fizyk atmosfery prof. Szymon Malinowski, komentując obfite opady deszczu, które na początku maja wystąpiły w wielu regionach Polski.
Na weekend Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej prognozował zachmurzenie duże z większymi przejaśnieniami na terenie niemal całego kraju. Również w kilka kolejnych dni mieszkańcy niemal wszystkich regionów Polski muszą liczyć się z przelotnymi opadami deszczu i burzami. W trakcie burz wysokość opadów wyniesie do 20 mm.
Jak tłumaczy w rozmowie z PAP prof. Szymon Malinowski z Instytutu Geofizyki Uniwersytetu Warszawskiego opady są wynikiem spotkania się nad Polską dwóch mas powietrza.
"Jedna z nich jest sucha, druga z kolei zawiera bardzo dużo wody i napłynęła do nas już jakiś czas temu" - mówi prof. Malinowski. "Dodatkowo znajduje się ona na froncie - czyli na granicy dwóch mas powietrza o różnej temperaturze. Na tej granicy z kolei łatwo dochodzi do kondensacji pary wodnej" - wyjaśnia.
Wilgotne powietrze nad Polskę przyniósł bardzo długi pas powietrza, który sięgał niskich szerokości geograficznych na Atlantyku. W slangu meteorologicznym określany jest jako "atmospheric river" (ang. rzeka atmosferyczna). To jego siła ma największy wpływ na polską pogodę w maju. "Teraz jest on średnio silny" - mówi prof. Malinowski.
Fizyk podkreśla jednak, że aktualna pogoda nie oznacza, że w atmosferze dzieje się coś nadzwyczajnego. "O tej porze mamy dużą zmienność warunków, aktualne nie wykraczają jednak poza to, czego można się spodziewać" - zaznacza.
"Oprócz wpływu powietrza znad Atlantyku drugim warunkiem, nie do końca oczywistym, ale bardzo ważnym na naszej szerokości geograficznej jest to, ile lodu znajduje się aktualnie w Arktyce i czy napływa do nas stamtąd powietrze" - tłumaczy prof. Malinowski. Dodaje, że choć największy zasięg lodu był w połowie kwietnia, wciąż jest go dość dużo i jest on źródłem zimnego powietrza. "Tak więc gdy ludzie mówią o zimnych ogrodnikach, często mają na myśli napływy powietrza zaczynające się jeszcze nad Oceanem Arktycznym i obszarami nad którymi zalega lód" - stwierdza.
(PAP)