MERCOSUR1
TSW_XV_2025

Jak wykorzystać fundusze strukturalne do cna

10 sierpnia 2004

Sukces samorządów. Na pniu wykorzystają ponad 4 mld euro, zarezerwowanych dla nich unijnych funduszy.Jednak mamy tylko pół roku, żeby zadecydować, jak jeszcze lepiej rozdzielić 20 mld euro planowanych na lata 2007-14.

Fundusze strukturalne dla samorządów - czyli właśnie Zintegrowany Program Operacyjny Rozwoju Regionalnego - ma wszelkie szanse okazać się sukcesem. Jeszcze pół roku temu rząd zastanawiał się, czy samorządy zdołają przez dwa i pół roku wykorzystać zarezerwowane dla nich 4,2 mld euro. Obawy okazały się niepotrzebne. Samorządy dosłownie zasypały urzędy marszałkowskie wnioskami o dotację. W niektórych województwach zapewne nie trzeba będzie organizować drugiej tury naboru wniosków. Za unijne pieniądze finansowana będą m.in.: budowa dróg, wodociągów, hal sportowych, lokalnych ośrodków zdrowia, ale także - projekty turystyczne, inwestycje w energetykę odnawialną itp.

Ci, którzy na dotację już nie zdążą, oraz ci, którzy ją wywalczyli - ale chcą jeszcze więcej - poczekają na kolejną edycję funduszy strukturalnych do 2007 r.

Centralny znaczy niedoskonały

To będą znacznie większe pieniądze. Obecne 4,2 mld euro stanowiło z grubsza jedną trzecią wszystkich funduszy strukturalnych dla Polski. Jeśli te proporcje podziału zostaną zachowane to po 2007 r. w przegródce "regiony", może się znaleźć nawet i 20 mld euro.

Ta góra pieniędzy dla regionów będzie rozdzielana według innych zasad. Rząd proponuje, by znaczną część odpowiedzialności za politykę regionalną oddać w ręce władz regionów.

Teraz rząd oczywiście też konsultował się z samorządami, ale w ostatecznym rozrachunku to on w trakcie negocjacji z Komisją Europejską decydował, ile pieniędzy i na jakie rodzaje działań przeznaczać. I to on odpowiada za błędy, a sporo ich się namnożyło m.in.:

  • nadmierna komplikacja dokumentów, wszelkich „uzupełnień do programu”, „poprawek uzupełnień”, „wytycznych”, „interpretacji wytycznych” itp. itd.;
  • zawiłe procedury wyboru (pięciostopniowa struktura!);
  • zbyt późne opublikowanie oficjalnych procedur; wykorzystywania środków (ostateczny tekst „Uzupełnienia do ZPORR” został opublikowany 27 lipca br.).

Przede wszystkim jednak wątpliwość budził podział pieniędzy. Program podzielono na kilkanaście części, tak żeby dało się z niego sfinansować każdy niemalże projekt. Efekt jest taki, że w tych częściach, na których lokalnym społecznościom zależy najbardziej - np. w części transportowej - pieniądze skończą się szybko, a w części typu "społeczeństwo informacyjne" (cokolwiek miałoby to znaczyć) wniosków jest niewiele. Szczęście w nieszczęściu, unijne euro będzie można później przesuwać między "przegródkami" - ale po co ta dodatkowa komplikacja?

Władza dla regionów

W kolejnej unijnej perspektywie budżetowej. Warszawa przestanie decydować, ile procent unijnych euro ma zostać wydanych w Lubuskiem na modernizacje dróg, a ile procent pójdzie w Warmii i Mazurach na wodociągi. ZPORR zastąpi - jak chce rząd - 16 wojewódzkich programów rozwoju regionalnego.

Regiony nie będą miały jednak całkowitej swobody w tworzeniu "wojewódzkiego programu rozwoju regionalnego". Nie one będą negocjować z Brukselą łączną kwotę wsparcia, nadal będzie to robił rząd. To może irytować wiele samorządów - które już teraz otwarcie kwestionują kwoty, jakie otrzymały na potrzeby ZPORR. Przykład pierwszy z brzegu: województwo podlaskie. Tamtejszy urząd marszałkowski nawet nie ukrywa, że region jest pokrzywdzony. Zastosowany algorytm podziału pieniędzy kładł największy nacisk na liczbę mieszkańców województwa. Im ludniejsze, tym lepiej. W Podlaskiem uważają tymczasem, że ważniejsze winny być - regionalny PKB i powierzchnia. - Inaczej różnica między regionami lepiej i gorzej rozwiniętymi zamiast się zmniejszać, jeszcze się powiększy - ostrzega marszałek podlaski Janusz Krzyżewski. Te same słowa można usłyszeć w województwach podkarpackim i w zachodniopomorskim. W tym ostatnim policzono nawet, że na Zachodniopomorskie przypadło zaledwie 5 proc. wszystkich środków. Mniej dostaną tylko cztery województwa.

Natomiast stosunkowo bogate Mazowieckie może skonsumować ponad 10,86 proc. dostępnych środków (bo Warszawa!), a Wielkopolskie - 7,1 proc. (bo Poznań).

Algorytm podziału trzeba więc zmienić. Jednak to rząd go ustala.

Władza regionów będzie mimo wszystko istotna. Bowiem to one po odrębnych negocjacjach z Komisją Europejską zadecydują, jak wydać przydzieloną im kwotę. Największym zagrożeniem jest wybranie złego modelu rozdziału unijnych pieniędzy. Chcąc uniknąć politycznych sporów na szczeblu regionalnym, regiony mogą decydować się na preferowanie setek lokalnych inicjatyw, owszem, służących małym społecznościom, ale razem nieskładającym się w jednolitą całość. Tymczasem głównym założeniem regionalnych funduszy unijnych jest właśnie zwiększenie konkurencyjności gospodarczej całego regionu.

Drugie ryzyko to brak koordynacji między regionami. Używając przejaskrawionego przykładu, trzeba uniknąć sytuacji, w której jedno województwo tworzy strefę przemysłową, podczas gdy drugie - tuż obok - chce inwestować w turystykę.

Dyskusja, jak dzielić fundusze strukturalne przeznaczone na rozwój regionów, musi zaczynać się już dziś. Zgodnie z harmonogramem obowiązującym w Całej Unii Europejskiej rządy już w styczniu 2005 r. powinny przedstawić Komisji Europejskiej projekty Narodowych Planów Rozwoju - dokumentów określających, w jaki sposób dany kraj chce wydawać unijną pomoc.

Budżet na krócej

Polska dyskusja o przyszłych funduszach strukturalnych nakłada się na znacznie głębszą debatę europejską - o unijnym budżecie. O ostatecznym kształcie pomocy unijnej w latach 2007-14 decydować będziemy nie tylko my. I może się okazać (choć tutaj ryzyko jest niewielkie), że całe założenia trzeba radykalnie zmieniać.

Do tej pory budżety unijne były programowane na siedem lat. W minionym roku Komisja Europejska niespodziewanie zaproponowała, by od teraz było to lat pięć - i daty 2007-11 zapisała w dokumencie pt. "III Raport kohezyjny". Ten raport to nic innego jak analiza funkcjonowania unijnych funduszy - autorstwa ekspertów Brukseli. Z niego można wyczytać, jak Komisja Europejska wyobraża sobie fundusze w przyszłości.

Jednak to nie Komisja, lecz państwa członkowskie Unii podejmują ostateczną decyzję w sprawach finansowych. Warto więc odczytać zamiary Komisji - by móc je skutecznie kontrować, gdyby miały się okazać nieoptymalne.

W Polsce takiej analizy podjął się prof. Jacek Szlachta, wykładowca w warszawskiej Szkole Głównej Handlowej, rządowy doradca i szef zespołu ekspertów parlamentarnej komisji ds. absorpcji środków pomocowych. "Gazeta" dotarła do jego raportu przygotowanego na zlecenie Ministerstwa Gospodarki.

Wniosek pierwszy - zaproponowana przez Komisję "pięciolatka" - jest mniej korzystna niż "siedmiolatka". Bowiem budżet rozpoczynający się w 2007 r. będzie ostatnim, którego uchwalenie będzie wymagało jednomyślności. Mówiąc wprost, ostatnim, w którym groźbą weta Polska może sobie coś zagwarantować...

Kiedy mówić, kiedy nie

Pytanie, jak duży będzie ten budżet. Komisja proponuje, by całość pomocy regionalnej pochłonęła 0,46 proc. unijnego PKB. Taka suma wystarczy, żeby dostały ją nie tylko biedne regiony nowych państw członkowskich, ale także państwa starej Unii. Podział wyglądałby następująco - 78 proc. całej sumy dla najbiedniejszych regionów, 18 proc. - na pomoc osłonową dla "najbiedniejszych bogatych", wreszcie 4 proc. - na projekty związane ze strategią lizbońską (np. inwestowanie w rozwój technologii internetowych). Taka propozycję jednak krytykuje kilka państw Unii, a zwłaszcza Niemcy i Holandia. Domagają się one, by wydatki na pomoc regionalną zostały ograniczone do 0,3 proc. unijnego PKB.

Dobrą wiadomością dla Polski jest to, że bez względu na ostateczny wynik tego sporu - końcowy efekt dla Polski będzie porównywalny - w obu wariantach zarezerwowane dla nas kwoty zbliżą się do progu 4 proc. naszego krajowego PKB, czyli maksymalnego dopuszczalnego pułapu.

Teoretycznie więc - podkreśla Szlachta - moglibyśmy poprzeć płatników netto, ale to z kolei naraziłoby na nas na konflikt z południem Europy (Hiszpanią, Włochami, Grecją i Portugalią), byłoby też ryzykowne w przyszłości - gdy z kolei polskie regiony padałaby ofiarą efektu statystycznego wywołanego wejściem do UE państw bałkańskich. Stąd druga zaskakująca konkluzja - nie uczestniczyć zbyt aktywnie w tej części dyskusji, interweniować tylko wówczas, gdyby pojawiła się propozycja "oszczędzania" kosztem nowych państw członkowskich.

Przyjmując, że budżetowe propozycje Komisji jednak obronią się, a Polska będzie w stanie wykorzystać większość zarezerwowanych dla niej środków, Unia będzie zobowiązana wypłacić nam ponad 63 mld euro, czyli około 9 mld euro rocznie.


POWIĄZANE

Od 10 lutego Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa będzie przyjmował...

Około 92,6 tys. ton żywności o wartości ponad 265 mln zł trafi w tym roku do org...

Sytuacja na unijnym rynku rolnym nadal jest krytyczna. Potrzeba środków łagodząc...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę