Po roku od historycznego głosowania, w którym Brytyjczycy zdecydowali o wyjściu z Unii Europejskiej, brytyjska premier ogłosiła przedterminowe wybory powszechne, aby wzmocnić swoją pozycję przed negocjacjami ze Wspólnotą. Wyniki głosowania okazały się jednak dla partii rządzącej niekorzystne i zamiast uzyskać spodziewane dodatkowe głosy w parlamencie musiała ona tworzyć rząd mniejszościowy. Sytuacja polityczna w Wielkiej Brytanii skomplikowała się znacząco i zamiast oczekiwanego „twardego Brexitu” pojawiły się w rozważaniach analityków także trzy inne scenariusze rozwodu.
Pierwszy z nich to formalne wyjście z Unii, ale zachowanie bardzo bliskich związków ze Wspólnotą. Oznacza to pozostanie na wspólnym rynku oraz kontynuowanie europejskiej polityki celnej. W tym scenariuszu jedynie niewielkim modyfikacjom podlegać ma swobodny przepływ osób. Rozstanie Brytyjczyków ze Wspólnotą według tej koncepcji byłoby więc pozorne i miało ograniczony wpływ na rzeczywistość gospodarczą. Tak „miękki” rozwód ma się zdarzyć ze względu na słabnące poparcie społeczne dla idei wyjścia z europejskiego klubu.
Drugi scenariusz, o którym zaczęto mówić po brytyjskich wyborach, można streścić w dwóch słowach: Brexit never. U podstaw spekulowania, że Brytyjczycy nie wyjdą z Unii Europejskiej leży założenie dotyczące przyszłych, złych wyników gospodarki na Wyspach. Jeśli taka sytuacja rzeczywiście się zdarzy można oczekiwać drugiego referendum, w którym opinia publiczna zdecyduje o pozostaniu w Zjednoczonej Europie. Kolejne głosowanie jest jednak mniej prawdopodobne od „miękkiego rozwodu” ze względu na sprawy formalne oraz zwyczaje polityczne.
Trzecią możliwość komentatorzy nazywają „bezładnym Brexitem”. Jego chaotyczność ma opierać się na słabej legitymacji wewnętrznej brytyjskiej premier, która będzie skutkowała niewielką siłą negocjacyjną. To, z kolei ma przełożyć się na niezadowolenie brytyjskich obywateli oraz niestabilność polityczną skutkującą niepokojem na rynkach finansowych.
Czwarty scenariusz jest oficjalnym stanowiskiem rządu. To pełne rozstanie z UE z kontrolą przepływu osób oraz brakiem zwierzchności prawa europejskiego nad prawem krajowym. To jednak także wyjście z unii celnej i opuszczenie wspólnego rynku. Brytyjska Rada Ministrów chce zapewnić sobie jednak jak najlepszą umowę handlową z UE, tak, aby gospodarka ucierpiała w najmniejszym możliwym stopniu.
Przyglądając się powyżej przedstawionej, prostej analizie scenariuszowej możliwego rozwoju sytuacji nietrudno oprzeć się wrażeniu, że praktyczne skutki Brexitu będą znacznie łagodniejsze niż wcześniej zakładano. Z jednej więc strony nie powinna ucierpieć europejska gospodarka, a z drugiej strony sytuacja firm eksportujących na brytyjski rynek nie powinna się znacząco zmienić. Taka konstatacja okaże się prawdziwa jeśli spełnią się dwa pierwsze scenariusze lub najlepszy wariant czwartego z nich. Pozytywne nastawienie do przyszłej sytuacji w Wielkiej Brytanii nie powinno jednak przesłaniać ryzyk związanych z negatywnym rozwojem wypadków.
Kluczowe ryzyka
Brexit oznacza dla polskiego drobiarstwa dwa typy ryzyk: ryzyko systemowe oraz ryzyko specyficzne. Ryzyko systemowe związane jest z przewidywaniami ośrodków analitycznych dotyczącymi spodziewanego osłabienia dynamiki wzrostu gospodarczego w Polsce oraz w państwach, które są głównymi odbiorcami polskiego mięsa drobiowego i jaj. Pogorszenie koniunktury ma być pochodną zwiększenia niepewności na rynkach finansowych, ograniczenia budżetu europejskiego oraz pogorszenia warunków handlu w Europie. Ryzyko specyficzne dotyczy natomiast przede wszystkim ewentualnych utrudnień w dostawach mięsa i jaj na rynek brytyjski, co może być następstwem znalezienia się Wielkiej Brytanii poza strefą wspólnego, unijnego rynku.
Rozważając problem ryzyka systemowego warto zauważyć, że polskie drobiarstwo nie było w ostatnich latach wrażliwe na koniunkturę gospodarczą. Produkcja i sprzedaż branży rosły niemal niezależnie od wahań gospodarczych w naszym kraju i na świecie. Wynikało to przede wszystkim z wysokiego popytu wewnętrznego oraz z dużego tempa inwestycji firm drobiarskich skutkującego rosnącym eksportem. Obecnie jednak, kiedy polski rynek wydaje się być nasycony mięsem drobiowym i jajami oraz kiedy procesy inwestycyjne w przedsiębiorstwach drobiarskich powoli dobiegają końca, można mieć obawy o negatywny wpływ prognozowanego spadku gospodarczego w Polsce i u naszych głównych odbiorców na kondycję całego sektora. Według różnych szacunków spadek tempa wzrostu gospodarczego w strefie euro, spowodowany „twardym Brexitem” może wynieść około 0,2 – 0,5 pkt. proc. PKB, a według MFW może sięgnąć nawet 1,4 pkt. proc. PKB. Wzrost gospodarczy w Polsce na skutek perturbacji związanych z wyjściem Brytyjczyków z europejskiego klubu ma spowolnić o około 0,2 -0,5 pkt. proc.
Zastanawiając się nad ryzykiem specyficznym trzeba uznać, że ewentualne pojawienie się ceł w kontaktach handlowych z Wielką Brytanią będzie poważnym problemem ze względu na duży udział tego kraju w polskim eksporcie mięsa drobiowego. Po pierwszych czterech miesiącach tego roku Brytyjczycy byli drugim, co do wielkości, odbiorcą naszego mięsa drobiowego. Dla producentów jaj sprawa wprowadzenia ewentualnych barier handlowych nie będzie już tak poważna jak dla producentów mięsa drobiowego. Po marcu tego roku, udział Brytyjczyków w naszym eksporcie jaj wynosi około dwa i pół procent.
Przedsiębiorcy z branży drobiarskiej, niezależnie od sektora, liczą jednak na to, że negocjacje dotyczące stosunków handlowych między Unią Europejską i Wielka Brytanią doprowadzą do wypracowania rozwiązań, które nie pogorszą sytuacji polskich eksporterów na brytyjskim rynku. Jednak oprócz barier dostępowych może się okazać, że istotnym czynnikiem uderzającym w polskie firmy wywożące mięso drobiowe na Wyspy Brytyjskie może być także wzrost presji konkurencyjnej. Chodzi o to, że „twardy Brexit” może skutkować takimi samymi warunkami celnymi w Wielkiej Brytanii dla Polski oraz - na przykład – dla Ukrainy, Brazylii czy USA. Pojawienie się tych państw na takich samych zasadach może spowodować, że cena, która jest największym atutem naszego eksportu przestanie nam pomagać, a w pewnych okresach może nawet pogarszać naszą konkurencyjność.
Niewykluczone, że z zamieszania związanego z Brexitem skorzystają inwestorzy azjatyccy, którzy od dłuższego czasu próbują znaleźć swoje przyczółki umożliwiające im skuteczne pojawienie się na rynku europejskim. W tym kontekście, jako potencjalny cel do przejęcia dla kapitału dalekowschodniego wymienia się jeden z największych zakładów drobiarskich w Europie oraz jedno z największych przedsiębiorstw prywatnych w Irlandii Północnej, firmę Moy Park. Przedsiębiorstwo, które zostało już wystawione na sprzedaż, zatrudnia 12 tys. osób i sprzedaje swoje wyroby głównie w Europie. To, że transakcja kupna Moy Park może mieć ogromne znaczenie dla drobiarskiej mapy Europy wynika choćby z faktu, że jej potencjalną wartość ocenia się na około półtora miliarda dolarów. Nowy, wielki gracz na europejskim rynku może oznaczać pogorszenie warunków dla polskich firm, których europejska sprzedaż ma około osiemdziesięcioprocentowy udział w naszym eksporcie drobiarskim ogółem.
Rykoszet działań hedgingowych wprowadzanych przez brytyjskich farmerów
Rolnicy w Walii – jak informują tamtejsze media – zmieniają profil swojej produkcji w ten sposób, że zmniejszają dotychczasowe obszary działalności otwierając w to miejsce chów kur nieśnych. Takie postępowanie jest powszechnie uznawane za najlepszy sposób zabezpieczenia się farmerów przed ryzykami związanymi z Brexitem. Walijscy rolnicy uważają, że większość kierunków produkcji zwierzęcej po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej będzie nieopłacalna. Jako przykłady podają chów owiec i bydła mięsnego, które bez unijnych dopłat i systemu płatności będą przynosiły straty. Farmerzy boją się także o wynik negocjacji dotyczących warunków współpracy gospodarczej po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE. Ich zdaniem może się okazać, że popyt zagraniczny na większość brytyjskich towarów rolnych spadnie ze względu na niekonkurencyjne ceny zawierające cła. Wyjściem z tych kłopotów ma być inwestowanie w produkcję jaj. Farmerzy są przekonani, że popyt na jaja nadal będzie stabilnie wzrastał. Z ich kalkulacji ekonomicznych wynika, że chów kur nieśnych nie potrzebuje wsparcia unijnych instytucji, aby był opłacalny. Co więcej, większość walijskich rolników chce być przede wszystkim dostawcami na rynek brytyjski, co powoduje ograniczenie niepewności związanej z przyszłymi warunkami handlu między Unią Europejską a Wielką Brytanią. Inwestowanie w nowy kierunek produkcji zwierzęcej jest oczywiście kosztochłonne. Farmerzy wykorzystują środki własne oraz finansowanie zewnętrzne. Pewność, że będą mogli spłacić kredyty bankowe oraz inne zobowiązania związane z prowadzeniem biznesu pomagają im zachować specjalne umowy na dostawy z sieciami handlu detalicznego. W umowach tych są zapisy uzależniające cenę uzyskiwaną od odbiorców jaj od obiektywnych kosztów produkcji, głównie pasz. Uniezależnia to producentów jaj od sytuacji na rynkach roślin paszowych.
Powszechne wzmożenie na brytyjskim rynku jaj może mieć swoje implikacje także dla europejskich, w tym polskich producentów. Oprócz oczywistych zmian podażowych i ich wpływie na ceny jaj konsumpcyjnych można oczekiwać także zmian na rynku produktów jajecznych.
Czas
Oczekuje się, że graniczną datą, po której Wielka Brytania nie będzie już członkiem Unii Europejskiej będzie marzec 2019. Możliwe jest jednak, że czas ten zostanie przedłużony. Dotyczy to szczególnie „przyjaznego rozstania” lub negocjacji prowadzonych dla pozoru, jeśli sytuacja będzie zmierzała do realizacji scenariusza drugiego („Brexit never”). Jeżeli jednak zwyciężą opcje „jednoznacznego rozwodu” lub jeśli okaże się, że bliski realizacji jest scenariusz trzeci („bezładny Brexit”) problemów w branży drobiarskiej będzie można spodziewać się już na przełomie roku 2018 i 2019.
Mariusz Szymyślik, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz